czwartek, 21 marca 2013

Czy Serbia jest Wege?


W wakacje 2012 byłam ze znajomymi w Serbii. Przed każdym wyjazdem zawsze przychodzi mi przez głowę myśl (wielkie zaciekawienie) co tam dobrego wege będzie można zjeść, czy będzie z tym wielki problem czy też nie, co mnie najbardziej zaskoczy itp. Kupiłam więc wcześniej przewodnik (National Geographic) i pierwsze na co zerknęłam to rozdział Informacje praktyczne/Kulinaria. 
Wyczytałam takie oto rzeczy:
Kuchnia serbska jest podobna do kuchni innych krajów bałkańskich, ma jednak kilka właściwych tylko sobie specjalności. Pewien wpływ miała na nią długa okupacja osmańska, zwłaszcza jeśli chodzi o szczególnie bogaty asortyment mięs z rusztu. Serbowie uwielbiają mięso i przyrządzają je na bardzo wiele sposobów. To zamiłowanie odbija się w tradycyjnej kuchni, smacznej i zdrowej, ale mało przyjaznej wegetarianom i miłośnikom zdrowego zdrowego żywienia.
W kuchni serbskiej można wprawdzie znaleźć nieco elementów śródziemnomorskich, lecz na ogół jest ona raczej ciężka i ma tendencje ku tłustości. Rzecz jasna nie jest to pełen obraz. Mięso je się w każdych ilościach i przy każdej okazji, ale oprócz tego chętnie spożywane są warzywa, ale w kraju, w którym świeżość i naturalność żywności jest oczywista, a pestycydów i nawozów sztucznych używa się rzadko, przemyślany wybór dań pozwala osiągnąć satysfakcję kulinarną niezależnie od upodobań. Wegetarianie muszą zaznaczyć: Ja sam vegetarijanac, wegetarianki: Ja sam vegetarijanka. Lepiej będzie nawet powiedzieć bardziej dokładnie: Ne jedem meso - "Nie jadam mięsa", dodając może jeszcze na wszelki wypadek: Ne jedem pilece meso, ribu ni sunku - "Nie jem drobiu, ryb ani szynki".

Bazar w centrum Belgradu. Zapach warzyw powala, papryka jest wszędzie a pomidory najlepsze jakie jadłam w życiu.
Szeroki wybór papryk, czyli tego, czego mają tu najwięcej.

W lewym górnym rogu Bamija/Okra

Chcąc coś zjeść w serbskiej restauracji, często będziemy mieć problem, jak zrozumieć co jest w menu napisanym trudną do odczytania cyrylicą. 
Typowy posiłek może składać się z kajmaku - słonego kremowego sera, typowego tylko dla Serbii - i chleba na początek, po którym podane zostanie mięso z rusztu, na przykład cevapici, z sałatką, a na deser owoce lub coś słodkiego. Wino często pije się do posiłku, ale coś mocniejszego, jak choćby kieliszek lub dwa śliwowicy, mogą służyć jako wysokoprocentowy aperitif. 

Pierwsza knajpa do jakiej weszliśmy w Belgradzie znajdowała się tuż przy dworcu autobusowym w samym centrum miasta. Był tam z nami Serb - Marko, który z serbskich dań wegetariańskich polecił mi prebranac - pieczoną w piecu, w naczyniu żaroodpornym fasolę w pomidorach, ze smażoną cebulą i ziołami. Baaaardzo gorąca, trochę tłusta, ale... przepyszna!!! Było to danie o które najczęściej pytałam później w Serbii.

Prebranac

Nie ma knajpy w Belgradzie, w której nie było by Šopskiej salaty - krojone pomidory, ogórek, cebula ze startym białym serem lub Srpskiej salaty - w większości przypadków jakimi się spotkałam jest to ta sama wersja bez sera, czasem z papryką i pietruszką.

Šopska salata



Piekarnie są wszędzie. Nawet czynne 24h. Najbardziej popularnym wypiekiem jakim próbowaliśmy był wszechobecny Burek - tłusty placek z ciasta filo (przypomina trochę francuskie) nadziewany serem, jajkiem ze szpinakiem, jabłkiem itd.

W menu kolejnej z restauracji w Belgradzie, wśród bogatej oferty dań mięsnych było kilka propozycji dla wegetarian w dziale: warzywa. Zamówiłam gotowane warzywa z ziemniakami, skropione oliwą z ziołami. Bardzo smaczne, świeże i soczyste. Miałam trochę wrażenie, że normalnie jet to traktowane jako dodatek do dań mięsnych (gdy zamawiałam, kelnerka spojrzała na mnie ze zdziwieniem i spytała: tylko to?), jednak na tę porę dnia okazały się idealne.


W ciągu dnia dla ochłody zimne piwko... na zewnątrz było średnio około 30 stopni.






Kafe bar i Etno restauracja na jednej z ulic w Belgradzie
A oto wynalazek, na który skusiliśmy się w Belgradzie w nocy w jednej z otwartych jeszcze knajp - pizza z pieczarkami i... kwaśną śmietaną! A do tego psychodeliczny ketchup.  Wyglądało... dziwnie, smakowało - bardzo. I bardzo niecodziennie (na plus).



Bar szybkiej  obsługi w okolicach Muzeum Tesli. Jedyne "dania" wegetariańskie w ofercie... Większość z nas czuła się później po tym bardzo niedobrze. Bolał mnie brzuch jeszcze przez kolejne 3 dni. Podejrzewam, że ser nie należał do najświeższych a tłuszcz do frytek był stary. I masz babo placek...




Jazzayoga - wegetariańska knajpa, na jaką natknęliśmy się w Belgradzie. Bardzo pozytywny klimat i ludzie, a z sufitu zwisa fortepian :)





Na koniec naszej wyprawy (w międzyczasie była jeszcze Czarnogóra) pojechaliśmy na Festiwal trąbki do Gucy. Tam się dopiero działo :) Na każdym kroku pieczone na rusztach prosiaki, kebaby... - witamy mięsożerców na pokładzie ;)  

Guca: Trębacze przygrywają "do kotleta"; pieczone prosiaki - typowe danie; tradycja pieczenia na ogniu w glinianych naczyniach, tu akurat kapusta (na żeberkach :P )


Światełko w tunelu - znaleźliśmy jedyne stoisko wyłącznie wegetariańskie! Duży wybór warzyw surowych, gotowanych, grillowanych nadziewanych, ryż, makarony, kasze, panierowane tofu, pakora.... frytki ;) Można było samemu skomponować sobie danie. Pełna improwizacja. Peace &Love.




Jak widać, różne opcje. Wszystko bardzo dobre. Od tej pory było to jedyne stoisko, na którym żywiliśmy się przez kolejne 2 dni w Gucy .


W Serbii najbardziej urzekł mnie smak warzyw i owoców bez pestycydów. Pomidory były najlepsze na świecie, soczyste jak brzoskwinie. Papryka pachniała papryką. Smutne trochę to co piszę w ujęciu coraz częstszych poszukiwań tego smaku w Polsce... 
Jeśli chodzi o jedzenie w knajpach: jeśli nie znasz języka Serbskiego, warto znać cyrylicę i mieć rozmówki, trzeba się trochę pogimnastykować, ale jak już się uda to jest bardzo mniam-mniam.

4 komentarze:

  1. Wszystko potwierdzam. Byłem, jadłem, się bawiłem :)
    KLIMAT - POTĘGA PANIE !!! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. na Gucy można zamówić zamiast np. pljeskavicy w bule z warzywami, samą bułę z warzywami i też jest super - przetestowałąm to jak byłam na festiwalu, keidy jeszcze nie było stoiska wege :) (które zresztą jest dość drogie w porównaniu ceną jedzenia wokół)często też chodziłam na ryneczek koło sklepu spożywczego przy moście, tam można było kupić masę warzyw i owoców za grosze i zrobić z tego super sałatkę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Buła z warzywami też była grana oczywiście :) Albo ogromna Palačinka (naleśnik) z dżemem na śniadanie. Rzeczywiście ceny na stoisku wege były trochę wyższe jak na normalne Serbskie dania, jednak i tak tańsze w porównaniu do cen polskich. I było to dobre papu :) Warzywa z tego małego bazarku - marzenie! Szczególnie sentymentalnie wspominam smak pomidorów :) Ps. z Gucy najbardziej utkwiło mi w pamięci stoisko pewnego Cygana z.... kostkami do toalet!!! ;)

    OdpowiedzUsuń