piątek, 10 stycznia 2020

☮ Luźne podsumowanie szóstego sezonu 2019: Reggae Bar&Hostel w Gonio ☮

Hej! Gamardżoba!

Priviet - kak dela?


Znowu jestem po sezonie i mam trochę wolnego czasu, pomyślałam więc, czemu by nie powrócić do pisania bloga? Długo mnie tutaj nie było a i chętnie poćwiczę głowę i rozgrzeje dłonie, dzieląc się z Wami moimi historiami o prowadzeniu biznesu, szalonych przygodach, klimatycznych miejscach no i moim życiu w Gruzji. Czas leci jak zły, a mi się wierzyć nie chce, że to już 7. rok w Dżordżii! A tak właściwie to już 7. rok mieszkam tutaj, głównie poza zimami, kiedy to gdzieś znikam.


W tym roku Reggae Hostel i Bar miały nową lokalizację. Mnie z czasem przestało to zaskakiwać. Jakby dobrze zliczyć to już czwarta miejscówka w przeciągu sześciu lat w Gonio City. Spytacie dlaczego? Oj, długo by opowiadać i najlepiej przy dobrym winie ;)


Wszystko odbywało się mniej więcej na długości 200 metrów tuda-siuda, w większości nad samym przepięknym i energetycznym, otoczonym górami Ciorym Moriem w Gruzji. Z taką scenerią, przy samym bulwarze w Gonio spotkał się też szósty reggae sezon.

Minioną zimę spędziłam w Azji. Wróciłam do Polski w połowie kwietnia dosłownie na chwilę, dopakowałam trochę stuffu dla baru i hostelu (jak co roku "jadą wozy kolorowe") i na początku maja byłam już z powrotem na lotnisku w Kutaisi...

Maj 2019. Lotnisko w Kutaisi. Karolinka wraca na sezon.

Dla porównania. Maj 2015. Lotnisko Chopina w Warszawie. Ruskie torby w kratę zawsze dają radę.

W tym roku na cały sezon przyleciał ze mną mój kumpel Pemo. Wzięliśmy taksówkę z lotniska w Kutaisi prosto do Gonio. Strasznie tego dnia lało a na miejscu czekała na nas także niespodzianka specjalna, tak zwany 'welcome shot', gdyż właściciel (osoba od której wynajmuję dom) postanowił ...pomalować go na różowo.

Może by i pasowało, ale w innej branży... Dlatego pierwsze co zrobiłam gdy pojawiła się ładna pogoda to wszczęcie akcji przemalowywania go znowu na biało. Zajęło nam to jakieś 2 dni ale efekt końcowy spowodował moje wielkie wewnętrzne 'uff'' i zrzucił z serca czarnomorski kamień, a sam właściciel na koniec stwierdził, że nu da, bielyi lutsze.


Chwilę po nas przyleciała też z Polski dwójka młodych stolarzy. Chłopaki robili nam meble do hostelu i baru. 


Maj 2019. Bulwar w Gonio. Wszyscy na swoich stanowiskach. A budynek już prawie biały.

W tych moich powrotach najbardziej kocham to uczucie, że mam do kogo wracać. Pierwszą taką osobą jest Pomidor, człowiek legenda. A drugą pies o imieniu Jerry. Potem schodzi się reszta chłopaków i witamy się przez kilka kolejnych dni.

Pomidor. Człowiek Morza i Człowiek Legenda.

Jerry Surmanidze vel Jerry Lu.


Uwielbiam Gonio przed sezonem. Pogoda w tym czasie już dopisuje a wokół cisza i spokój, lokalne klimaty.

Maj 2019. Gonio. Lokalni rybacy szykują się do połowów. 

Maj 2019. Bulwar w Gonio przed sezonem. Po lewej mamy straż przybrzeżną a ta druga góra w tle to już Turcja.

Krowy spacerują leniwie po bulwarze.

Maj 2019. Plaża w Gonio.

Nową miejscówkę czekał remont. Odwrócenie do góry nogami wszystkiego na dole budynku, gdzie miał być Hostel oraz zbudowanie, łącznie z dachem Reggae Baru na jego górze z całą infrastrukturą. 

Jak to przy remoncie, było i śmieszno i straszno oraz oczywiście czasowa obsówa, bo brakowało nam rąk do pomocy no i nie zapominajmy o mejbi tajmie... 


Poniżej krótkie remontowe foto story:


Tu na razie jest ściernisko...

In progress: zaplecze kuchenno/barowe, wc i lada przednia piwno-widokowa.

Końca nie widać...

Jest już szkielet do barowego zadaszenia!

Razem z Pemem i Anzorim, który robił ze swoją ekipą dach, pijemy piwo na fajrant. Dach postawiony. Dobra robota. Projekt jest Pema i dziura w środku ma tutaj specjalne zadanie

Kobieta pracująca...

...żadnej pracy się nie boi

Jeszcze podczas remontu odwiedzały nas wesołe ekipy:


MotoGruzja! W tle kamper Francuzów.

No to siup! Swański Lasha z grupą na piwku.




Ekipa od Kavkaz Brothers. 

Liban, Szwajcaria i Francja w Gruzji. 



I tak dalej, i tak dalej...

Reggae Hostel udało się otworzyć w połowie czerwca. Wyszedł bardzo klimatycznie. 3 pokoje prywatne (dwie 2-ki i jeden 4-osobowy) oraz jeden 6-osobowy dorm. Już z living roomu można się cieszyć widokiem Morza Czarnego. Jak co roku hostel szybko zapełnił się fajnymi gośćmi.

:)

Hostel wyszedł klimatycznie.


Więcej informacji na temat Hostelu znajdziecie w tym poście → Reggae Hostel Gonio


W Reggae Barze na górze zaczęło się robić coraz przyjemniej:

Fantazje na temat dekoracji to to, co w remontach lubię najbardziej.

Bardzo chcieliśmy otworzyć bar pierwszego lipca, w Międzynarodowy Dzień Reggae. Udało się. Pomagali nam znajomi, goście z hostelu i oczywiście lokalsi. Świetny był klimat. Każdy się kręcił i robił coś innego. Sound system brzmiał bardzo dobrze. Na otwarciu miał zagrać Dubbas z Libanu a na after party Lucy Lu, czyli ja.


             

Nie wszystko było jeszcze gotowe, nie działała kuchnia, a dystrybutor od obiecanej lodówki przestał odbierać telefony. Na szczęście na pomoc pospieszył Merab, sąsiad z Fish Baru z naprzeciwka który oddał nam swoją, bo sam też miał problemy z otwarciem, a tą która była dla nas po kilku dniach zawieźli do niego. Merab uratował mi wtedy tyłek, tyle że za moment pojawił się kolejny problem, a mianowicie: jak to dwudrzwiowe, ogromne bydle wnieść po tych dziwnych i wąskich schodach na pierwsze piętro?

Zwątpiłam. Były dwie godziny do oficjalnego otwarcia Baru. Na szczęście na miejscu była też moja kumpela Kaśka, która powiedziała, że jak to się nie da?! Dawaj mi tu chłopaków! 

Tak i było. Już za kilka minut, sześcioosobowa załoga, składająca się z hostelowych gości i sąsiadów-lokalsów dokonała tegoż cudu. Lodówka była na górze! Zdążyła nawet przed włączeniem odstać swoje. Wszystkie napoje chłodziły się od rana na dole w hostelu. 

Lodówka w drodze na górę.
 To były chwile mrożące krew w żyłach. Foto: Kasia Puk

Bar wyszedł fajnie. Mieliśmy pyszną, domową kuchnię wege, lokalne napitki i pełno przestrzeni do relaksu przy słodkiej muzyce reggae.

Foto: Modi 
Hej, ho!

Widok na morze, czy...

...widok na góry?


Sezon w Gonio otwarty!

Spaghetti z widokiem na Morze Czarne smakuje najlepiej.

Lokalne piwko też!


 Obejrzyj filmik z otwarcia: 



Impreza otwarcia baru była równie intensywna i szalona jak cała reszta sezonu. Hostel i Bar odwiedzali goście z całego świata: pary, grupy zorganizowane, rodziny z dziećmi, motocykliści, kamperowicze, autostopowicze, ekipy na rowerach a nawet przemierzający świat piechotą. Było bardzo pozytywnie i wesoło. Jak to się mówi: Panie, tu się cuda działy! Mam nadzieję, że wszystkim się podobało. Z całą ekipą staraliśmy się w każdym razie bardzo. Ja sama od otwarcia zarówno hostelu, jak i baru czułam się jakbym pędziła gdzieś przed siebie z zamkniętymi oczami na galopującym koniu. A do tego na oklep! 

Nie było łatwo, dużo pracy, masa niedospanych nocy i codziennie "coś nowego". Takie uroki prowadzenia własnego biznesu (do tego jeszcze na Kaukazie), dostępność psycho/fizyczna 24/7, zarządzanie dosłownie wszystkim, dbanie o najmniejszy szczegół, rozwiązywanie problemów, w tym z lokalsami (kobieta w patriarchalnym kraju), itd. I nie ma, że boli. Ale cóż, przynajmniej nie było nudno a świadomość tego, że mogę być sobą w swoim miejscu i szef na mnie na pewno nie nakrzyczy dawały mi sporo luzu. 

Najlepiej czuję się, gdy widzę zadowolonych gości. Działa to nam mnie jak ładowarka i potwierdza, że ten heroiczny niekiedy trud się opłacał, napawa mnie radością i szczęściem, motywuje do dalszego rozwoju i wysiłku. Myślę sobie wtedy, że warto było przeprowadzić się do Gruzji w bliżej nieokreślonym celu, by za chwilę zacząć spełniać swoje marzenia. A mówiąc szczerze, naprawdę nadal nie wierzę, że to wszystko się dzieje, ba, już przeszło szósty sezon.

* A o tym, jak to się stało, że przeprowadziłam się do Gruzji (jest to najczęściej zadawane mi na żywo pytanie), napiszę kiedyś osobnego posta.













W nowym miejscu udało się także zorganizować całkiem sporo ciekawych wydarzeń, głównie muzycznych:








 








       

                             






         
      
            

                

         
 


Pewna część naszej tegorocznej Reggae Barowo/Hostelowej ekipy :) 

Viktor Tsoi śpiewał kiedyś o tym, że skoro koncitsa leto. Tak i było w naszym przypadku. Jesień przyszła w mgnieniu oka. Hostel i bar, jak co roku działały do końca września. 

Korzystając z okazji, chciałam jeszcze raz BARDZO podziękować wszystkim, którzy nam pomagali przy remoncie, otwarciu, jak i w trakcie sezonu. 
Oraz wszystkim odwiedzającym Reggae Hostel i Bar! 
Bez Was, nie było by tego miejsca! 
Dzięki za tę niesamowicie pozytywną energię!
Mam nadzieję, że tak jak my przeżyliście niezapomniany czas. 
Zapraszamy ponownie do Gonio  już od maja 2020. 


Sakartwelos Gaumardżos! 

1 komentarz:

  1. Mieszkamy w Batumi od przeszło 3 lat, na stałe oczywiście bez wylotów do Polski. Gonio fantastyczny region Adżarii. W Reggae byliśmy. Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń