wtorek, 21 stycznia 2020

10 rzeczy, które warto zrobić będąc w Gonio :)

Gonio to otoczone górami malownicze i klimatyczne miasteczko z przepiękną plażą i bardzo czystą, czarnomorską wodą. Położone jest 10 km od Batumi i 5 km od Sarpi, gdzie znajduje się granica z Turcją.  


Przygraniczna atmosfera udziela się tutaj niemalże na każdym kroku, o czym świadczy duże natężenie ruchu na głównej trasie, spora ilość kantorów, dwujęzycznych szyldów, czy też knajpek serwujących turecką kuchnię. 

Miejsce to urokliwe i (jak cała Gruzja) pełne kontrastów, gdzie postsowieckie korpusy prześcigają się z gwiazdkowymi hotelami a krowy leniwie spacerują po bulwarze. W porównaniu do portowego Batumi morze jest tu o wiele czystsze, a nawet w szczycie sezonu letniego nie spotkasz się z dzikim tłumem. Idealne miejsce na odpoczynek? Myślę, że tak. Jest to także doskonała baza wypadowa do pobliskich, adżarskich atrakcji turystycznych. 
Sezon w Gonio rozkręca się pomału od maja, a na dobre od połowy czerwca i kończy z ostatnim dniem września. Wtedy też przybrzeżne knajpki zamykają się na zimę.

W odpowiedzi na liczne pytania "Co można robić w Gonio" stworzyłam dla Was 10 propozycji dla miłego i ciekawego spędzenia tutaj czasu:


1. Słodki relaks na plaży 

Lokalna sceneria i leniwa, spokojna atmosfera szybko zachęcą Cię do odpoczynku u brzegu Morza Czarnego. Plaża jest kamienista, więc jeśli Twoje stopy są bardzo wrażliwe, pamiętaj o butach do pływania (można je też kupić na miejscu). Jeżeli lubisz naturalny masaż, rozłóż ręcznik bezpośrednio na kamieniach. Możesz też w wersji de luxe zalogować się na szezlongu, czyli plażowym leżaku z parasolem (koszt jest niewielki: 3 gel na pół dnia lub 5 gel za osobę na cały dzień) i wtedy leżysz jak król. Przy brzegu spacerują Babuszki, sprzedające lokalne przysmaki. Szczególnie warto spróbować białej gotowanej kukurydzy. Noszą je w plastikowych wiaderkach, krzycząc simindi, aba c-heli simindi! ('kukurydza, gorąca kukurydza!'). Jeśli lubisz sporty wodne i aktywny wypoczynek, możesz wypożyczyć rower czy skuter wodny, SUP-a, popływać na bananie a nawet polatać na spadochronie, ciągniętym przez motorówkę (parasailing). Czego byś nie zrobił, zawsze będzie Ci towarzyszyło to niesamowite wrażenie, że... jesteś nad morzem w górach!

Foto: Kacper Żywicki
Foto: Karo
Foto: Karo
  
Foto: Simon
Foto: Kacper Żywicki



2. Odwiedzić Reggae Hostel i Bar


Jeśli lubisz odklejone od rzeczywistości oryginalne i pozytywne miejsca - zajrzyj tutaj koniecznie. Na dole budynku znajduje się Reggae Hostel z 4 klimatycznymi pokojami i całą resztą potrzebną do przyjemnego wypoczynku. Na górze jest Reggae Bar, gdzie z widokiem na morze zrelaksujesz się w jednym z hamaków przy najlepszej selekcji muzyki reggae. Możesz poznać turystów z całego świata oraz zjeść zdrowe wege dania kuchni europejskiej i gruzińskiej, popijając jednym z lokalnych trunków. 
Uwaga: ten klimat wciąga!

Reggae Hostel&Bar: bulwar w Gonio, tuż obok straży przybrzeżnej. Czynne od maja do późnej jesieni.

Foto: Karo
Foto: Karo
Foto: Karo
Foto: Karo
Foto: Karo


3. Spacer bulwarem do Twierdzy

Będąc w Gonio warto zobaczyć rzymską (a potem bizantyjską i osmańską) fortyfikację, wzniesioną w drugiej połowie pierwszego wieku naszej ery. 
Do Twierdzy warto zrobić sobie spacer. Z pod Reggae Baru idziemy bulwarem w stronę Batumi nieco ponad kilometr. Skręcamy w prawo, gdy zobaczymy stary, wysoki, zielony blok i przechodzimy przez niewielkie postsowieckie blokowisko. Twierdza znajduje się po drugiej stronie ulicy. Nie sposób jej nie zauważyć.
Zdania na temat atrakcyjności tego miejsca są podzielone. Ja uważam, że warto je odwiedzić z uwagi na arcyciekawą historię oraz mini muzeum. Poza tym, przy odrobinie wyobraźni można nieźle przenieść się w czasie. 
* Z ciekawostek: na terenie Twierdzy co roku pracują grupy polskich archeologów.

Po skończeniu zwiedzania warto zajść na adżarskie chaczapuri i batumskie piwko do jednej z lokalnych budek naprzeciwko.



Foto: Kacper Żywicki


Foto: Kacper Żywicki
Foto: Karo
Foto: Kacper Żywicki



4. Przejechać się do końca bulwaru w stronę Batumi

Bulwar w Gonio ma niecałe 3 km. W sezonie letnim (na szczęście) uaktywnia się tylko jego niewielka część wokół skupionych na tej długości knajpek, hoteli czy innych atrakcji. Cała reszta, która ciągnie się w kierunku Batumi przenosi w tę bardziej lokalną i sielską rzeczywistość: ze spacerującymi krowami, pojedynczymi rybakami i pięknymi obrazkami wokół. Promenada kończy się w pewnym momencie przed rzeką Chorokhi bardzo ładnym widokiem na Batumi. Bulwar jest doskonały do jazdy na czymkolwiek. Ja regularnie uskuteczniam na tutaj rolki i rower; można też wypożyczyć najbardziej dziwaczne elektryczne cudo i pośmigać przed siebie. Niezła frajda!

Foto: Kacper Żywicki
Foto: Karo
Foto: Karo
Foto: Kacper Żywicki
Foto: Kacper Żywicki


5. Spacer "na krzyż"

Wędrówka na górę z krzyżem to pozycja obowiązkowa. To, co zobaczysz po drodze to Twoje a widok z góry jest prawdziwą wisienką na torcie. Na górze znajdują się 2 krzyże. Warto przycapnąć na wzgórzu przy tym mniejszym - jest przepiękny widok na Batumi. Powstały tam także ostatnio dwie całkiem przyjemne knajpki. Spacer średnim tempem z Gonio w jedną stronę trwa od 40 minut do godziny. Szlak ten nie jest niestety oficjalnie oznakowany ale to nie problem, gdy idziesz według specjalnych wytycznych. Mam gdzieś rozrysowaną mapkę z trasą, udostępnię ją tutaj gdy tylko wpadnie w moje ręce. Można też tu wjechać autem od strony Akhalisopeli.

Foto: Karo

Foto: Karo
Foto: Karo
Foto: Karo


6. Spacer plażą do Kvariati - 
w gościach u gruzińskiej Fridy


Zapuszczając się z kolei w stronę Turcji dojdziecie do Kvariati. 
Jest następną po Gonio a przedostatnią przed granicą w Sarpi miejscowością. Zaczyna się mniej więcej wtedy, kiedy kończy się bulwar w Gonio i tutaj polecam leniwy spacer przed siebie. Kvariati ma swój klimat a życia i kolorów nabiera z przyjściem sezonu. Na samym, samym końcu jest moja ulubiona knajpka, potocznie zwana Fridą a oficjalnie nazywa się რაკუშკები (Rakushkebi, czyli "Muszelka"). Właścicielka artystka, złudnie z resztą przypominająca Fridę Kahlo, co roku stwarza tutaj baśniową atmosferę ze smooth jazzem w tle oraz przepyszną, gruzińsko/europejską kuchnią. 
Must be!
→რაკუშკები: Ostatnia przed klifem knajpa na plaży w Kvariati. Czynna w sezonie letnim.


Foto: Rakushkebi
Foto: Rakushkebi
Foto: Rakushkebi
Foto: Rakushkebi
  
Foto: Rakushkebi

7. Wybrać się na rowerze do Sarpi 

Wycieczka rowerowa górami do Sarpi, przez Kvariati to kolejna rzecz warta zrobienia. Rower możesz wypożyczyć w Gonio. Jedź główną trasą do Kvariati. Za Kvariati Guest House zjedź na lewo w podjazd i jedź przed siebie. Jeśli jesteś w miarę dobrej kondycji, nie będziesz miał problemu ze wspinaniem się serpentynami pod górę. Przy najtrudniejszych odcinkach zawsze możesz rower poprowadzić. Punktów widokowych i ciekawych miejsc po drodze jest pełno. W pewnym momencie droga idzie już tylko równolegle do morza. Gdy zobaczysz z góry biały, dziwaczny i pofalowany budynek to wiedz, że zbliżasz się do granicy z Turcją w Sarpi, gdzie zjeżdżasz w dół tak, jak prowadzi droga. Jeśli chcesz poczuć przygraniczny klimat, przysiądź sobie przy jednej z budek naprzeciwko przejścia. Mają smaczne wypieki (szczególnie domową pizzę, sprzedawaną w kawałkach) i zimne napoje. W drodze powrotnej warto zatrzymać się przy wodospadzie i rzeźbie Świętego Andrzeja Pierwszego a jeśli lubisz skoki do wody ze skałek - na jednej z dzikich plaż nieopodal. Jest bardzo charakterystyczna: ogromne głazy utworzyły wokół coś na kształt amfiteatru. Wrócić do Gonio możesz tą samą trasą lub główną drogą, tylko uważaj, gdyż jest dosyć ruchliwa.

Foto: Karo
Foto: Karo
Foto: Karo

Foto: Karo
Foto: Karo
  


8. Medytacja przy zachodzie słońca

W podróży, czy też nie, zawsze warto być w harmonii z samym sobą. Przysiądź sam u brzegu morza. Zwolnij, bądź tu i teraz, otwórz się na otaczają Cię rzeczywistość. Daj się rozkołysać szumowi fal i popłyń wgłąb siebie...

Foto: Paulina Lulanna


9. Pójść na kolację do "Dedani"

Mało kto wie o tym miejscu w Gonio. Dedani to bardzo oryginalna, położona nad rzeczką restauracja z przepyszną domową gruzińską kuchnią i rodzinną atmosferą. Warto pójść tutaj wieczorem na kolację, kiedy włączają klimatyczne oświetlenie a szum rzeki wprowadza w nastrój o niebo lepszy, niż jakakolwiek muzyka.

Dedani: 7 Svimon Kananeli 2. lane (prosto do końca za Guest Housem Romashka). Czynne w sezonie letnim.

Foto: Karo

Foto: Karo

Foto: Karo
  
Foto: Karo

Foto: Karo



10. Popróbować tureckiej kuchni w centrum miasta


Spora ilość całorocznych tureckich restauracji, z uwagi na bliskość granicy, daje możliwość przeniesienia się w inny wymiar. W centrum Gonio (okolice szkoły) możesz skosztować przeróżnych specjałów kuchni tureckiej ze specyficzną dla tego kraju atmosferą i muzyką. Ja przez lata upodobałam sobie szczególnie restaurację na stacji paliw Socar. Zawsze wychodzę zadowolona.

Foto: Karo

A to ja na bulwarze w Gonio. Od ponad 6 lat to moja gruzińska "dzielnia" :) 
Planujesz Gruzję?
Zapraszam 




Dojazd do Gonio z Batumi:

Taxi: 8-15gel (polecam aplikację Maxim Taxi)

Busy do Sarpi: numer 16 (gdziekolwiek na Chavchavadze) i 17 (trasa wzdłuż bulwaru w Batumi)
Bilet: 0,80gel

Jakakolwiek marszrutka jadąca do Sarpi
Bilet: 1 gel

Wysiąść trzeba około 1,5 km za Twierdzą w Gonio, przed czarną reklamą "Casino" i przejść jakieś 80m do bulwaru trzymając się lewej strony. 




piątek, 10 stycznia 2020

☮ Luźne podsumowanie szóstego sezonu 2019: Reggae Bar&Hostel w Gonio ☮

Hej! Gamardżoba!

Priviet - kak dela?


Znowu jestem po sezonie i mam trochę wolnego czasu, pomyślałam więc, czemu by nie powrócić do pisania bloga? Długo mnie tutaj nie było a i chętnie poćwiczę głowę i rozgrzeje dłonie, dzieląc się z Wami moimi historiami o prowadzeniu biznesu, szalonych przygodach, klimatycznych miejscach no i moim życiu w Gruzji. Czas leci jak zły, a mi się wierzyć nie chce, że to już 7. rok w Dżordżii! A tak właściwie to już 7. rok mieszkam tutaj, głównie poza zimami, kiedy to gdzieś znikam.


W tym roku Reggae Hostel i Bar miały nową lokalizację. Mnie z czasem przestało to zaskakiwać. Jakby dobrze zliczyć to już czwarta miejscówka w przeciągu sześciu lat w Gonio City. Spytacie dlaczego? Oj, długo by opowiadać i najlepiej przy dobrym winie ;)


Wszystko odbywało się mniej więcej na długości 200 metrów tuda-siuda, w większości nad samym przepięknym i energetycznym, otoczonym górami Ciorym Moriem w Gruzji. Z taką scenerią, przy samym bulwarze w Gonio spotkał się też szósty reggae sezon.

Minioną zimę spędziłam w Azji. Wróciłam do Polski w połowie kwietnia dosłownie na chwilę, dopakowałam trochę stuffu dla baru i hostelu (jak co roku "jadą wozy kolorowe") i na początku maja byłam już z powrotem na lotnisku w Kutaisi...

Maj 2019. Lotnisko w Kutaisi. Karolinka wraca na sezon.

Dla porównania. Maj 2015. Lotnisko Chopina w Warszawie. Ruskie torby w kratę zawsze dają radę.

W tym roku na cały sezon przyleciał ze mną mój kumpel Pemo. Wzięliśmy taksówkę z lotniska w Kutaisi prosto do Gonio. Strasznie tego dnia lało a na miejscu czekała na nas także niespodzianka specjalna, tak zwany 'welcome shot', gdyż właściciel (osoba od której wynajmuję dom) postanowił ...pomalować go na różowo.

Może by i pasowało, ale w innej branży... Dlatego pierwsze co zrobiłam gdy pojawiła się ładna pogoda to wszczęcie akcji przemalowywania go znowu na biało. Zajęło nam to jakieś 2 dni ale efekt końcowy spowodował moje wielkie wewnętrzne 'uff'' i zrzucił z serca czarnomorski kamień, a sam właściciel na koniec stwierdził, że nu da, bielyi lutsze.


Chwilę po nas przyleciała też z Polski dwójka młodych stolarzy. Chłopaki robili nam meble do hostelu i baru. 


Maj 2019. Bulwar w Gonio. Wszyscy na swoich stanowiskach. A budynek już prawie biały.

W tych moich powrotach najbardziej kocham to uczucie, że mam do kogo wracać. Pierwszą taką osobą jest Pomidor, człowiek legenda. A drugą pies o imieniu Jerry. Potem schodzi się reszta chłopaków i witamy się przez kilka kolejnych dni.

Pomidor. Człowiek Morza i Człowiek Legenda.

Jerry Surmanidze vel Jerry Lu.


Uwielbiam Gonio przed sezonem. Pogoda w tym czasie już dopisuje a wokół cisza i spokój, lokalne klimaty.

Maj 2019. Gonio. Lokalni rybacy szykują się do połowów. 

Maj 2019. Bulwar w Gonio przed sezonem. Po lewej mamy straż przybrzeżną a ta druga góra w tle to już Turcja.

Krowy spacerują leniwie po bulwarze.

Maj 2019. Plaża w Gonio.

Nową miejscówkę czekał remont. Odwrócenie do góry nogami wszystkiego na dole budynku, gdzie miał być Hostel oraz zbudowanie, łącznie z dachem Reggae Baru na jego górze z całą infrastrukturą. 

Jak to przy remoncie, było i śmieszno i straszno oraz oczywiście czasowa obsówa, bo brakowało nam rąk do pomocy no i nie zapominajmy o mejbi tajmie... 


Poniżej krótkie remontowe foto story:


Tu na razie jest ściernisko...

In progress: zaplecze kuchenno/barowe, wc i lada przednia piwno-widokowa.

Końca nie widać...

Jest już szkielet do barowego zadaszenia!

Razem z Pemem i Anzorim, który robił ze swoją ekipą dach, pijemy piwo na fajrant. Dach postawiony. Dobra robota. Projekt jest Pema i dziura w środku ma tutaj specjalne zadanie

Kobieta pracująca...

...żadnej pracy się nie boi

Jeszcze podczas remontu odwiedzały nas wesołe ekipy:


MotoGruzja! W tle kamper Francuzów.

No to siup! Swański Lasha z grupą na piwku.




Ekipa od Kavkaz Brothers. 

Liban, Szwajcaria i Francja w Gruzji. 



I tak dalej, i tak dalej...

Reggae Hostel udało się otworzyć w połowie czerwca. Wyszedł bardzo klimatycznie. 3 pokoje prywatne (dwie 2-ki i jeden 4-osobowy) oraz jeden 6-osobowy dorm. Już z living roomu można się cieszyć widokiem Morza Czarnego. Jak co roku hostel szybko zapełnił się fajnymi gośćmi.

:)

Hostel wyszedł klimatycznie.


Więcej informacji na temat Hostelu znajdziecie w tym poście → Reggae Hostel Gonio


W Reggae Barze na górze zaczęło się robić coraz przyjemniej:

Fantazje na temat dekoracji to to, co w remontach lubię najbardziej.

Bardzo chcieliśmy otworzyć bar pierwszego lipca, w Międzynarodowy Dzień Reggae. Udało się. Pomagali nam znajomi, goście z hostelu i oczywiście lokalsi. Świetny był klimat. Każdy się kręcił i robił coś innego. Sound system brzmiał bardzo dobrze. Na otwarciu miał zagrać Dubbas z Libanu a na after party Lucy Lu, czyli ja.


             

Nie wszystko było jeszcze gotowe, nie działała kuchnia, a dystrybutor od obiecanej lodówki przestał odbierać telefony. Na szczęście na pomoc pospieszył Merab, sąsiad z Fish Baru z naprzeciwka który oddał nam swoją, bo sam też miał problemy z otwarciem, a tą która była dla nas po kilku dniach zawieźli do niego. Merab uratował mi wtedy tyłek, tyle że za moment pojawił się kolejny problem, a mianowicie: jak to dwudrzwiowe, ogromne bydle wnieść po tych dziwnych i wąskich schodach na pierwsze piętro?

Zwątpiłam. Były dwie godziny do oficjalnego otwarcia Baru. Na szczęście na miejscu była też moja kumpela Kaśka, która powiedziała, że jak to się nie da?! Dawaj mi tu chłopaków! 

Tak i było. Już za kilka minut, sześcioosobowa załoga, składająca się z hostelowych gości i sąsiadów-lokalsów dokonała tegoż cudu. Lodówka była na górze! Zdążyła nawet przed włączeniem odstać swoje. Wszystkie napoje chłodziły się od rana na dole w hostelu. 

Lodówka w drodze na górę.
 To były chwile mrożące krew w żyłach. Foto: Kasia Puk

Bar wyszedł fajnie. Mieliśmy pyszną, domową kuchnię wege, lokalne napitki i pełno przestrzeni do relaksu przy słodkiej muzyce reggae.

Foto: Modi 
Hej, ho!

Widok na morze, czy...

...widok na góry?


Sezon w Gonio otwarty!

Spaghetti z widokiem na Morze Czarne smakuje najlepiej.

Lokalne piwko też!


 Obejrzyj filmik z otwarcia: 



Impreza otwarcia baru była równie intensywna i szalona jak cała reszta sezonu. Hostel i Bar odwiedzali goście z całego świata: pary, grupy zorganizowane, rodziny z dziećmi, motocykliści, kamperowicze, autostopowicze, ekipy na rowerach a nawet przemierzający świat piechotą. Było bardzo pozytywnie i wesoło. Jak to się mówi: Panie, tu się cuda działy! Mam nadzieję, że wszystkim się podobało. Z całą ekipą staraliśmy się w każdym razie bardzo. Ja sama od otwarcia zarówno hostelu, jak i baru czułam się jakbym pędziła gdzieś przed siebie z zamkniętymi oczami na galopującym koniu. A do tego na oklep! 

Nie było łatwo, dużo pracy, masa niedospanych nocy i codziennie "coś nowego". Takie uroki prowadzenia własnego biznesu (do tego jeszcze na Kaukazie), dostępność psycho/fizyczna 24/7, zarządzanie dosłownie wszystkim, dbanie o najmniejszy szczegół, rozwiązywanie problemów, w tym z lokalsami (kobieta w patriarchalnym kraju), itd. I nie ma, że boli. Ale cóż, przynajmniej nie było nudno a świadomość tego, że mogę być sobą w swoim miejscu i szef na mnie na pewno nie nakrzyczy dawały mi sporo luzu. 

Najlepiej czuję się, gdy widzę zadowolonych gości. Działa to nam mnie jak ładowarka i potwierdza, że ten heroiczny niekiedy trud się opłacał, napawa mnie radością i szczęściem, motywuje do dalszego rozwoju i wysiłku. Myślę sobie wtedy, że warto było przeprowadzić się do Gruzji w bliżej nieokreślonym celu, by za chwilę zacząć spełniać swoje marzenia. A mówiąc szczerze, naprawdę nadal nie wierzę, że to wszystko się dzieje, ba, już przeszło szósty sezon.

* A o tym, jak to się stało, że przeprowadziłam się do Gruzji (jest to najczęściej zadawane mi na żywo pytanie), napiszę kiedyś osobnego posta.













W nowym miejscu udało się także zorganizować całkiem sporo ciekawych wydarzeń, głównie muzycznych:








 








       

                             






         
      
            

                

         
 


Pewna część naszej tegorocznej Reggae Barowo/Hostelowej ekipy :) 

Viktor Tsoi śpiewał kiedyś o tym, że skoro koncitsa leto. Tak i było w naszym przypadku. Jesień przyszła w mgnieniu oka. Hostel i bar, jak co roku działały do końca września. 

Korzystając z okazji, chciałam jeszcze raz BARDZO podziękować wszystkim, którzy nam pomagali przy remoncie, otwarciu, jak i w trakcie sezonu. 
Oraz wszystkim odwiedzającym Reggae Hostel i Bar! 
Bez Was, nie było by tego miejsca! 
Dzięki za tę niesamowicie pozytywną energię!
Mam nadzieję, że tak jak my przeżyliście niezapomniany czas. 
Zapraszamy ponownie do Gonio  już od maja 2020. 


Sakartwelos Gaumardżos!